środa, 28 lutego 2018

„Wyśnione życie” — Cynthia Swanson [przedpremierowo]


WYŚNIONE ŻYCIE || CYNTHIA SWANSON || WYDAWNICTWO KOBIECE
PREMIERA: 05.03.2018

Wyśnione życie było dla mnie książką niespodzianką, którą wygrałam na Instagramie Wydawnictwa Kobiecego i jakże się cieszę, że tak się stało! Gdy tylko przyjechał kurier, a ja otworzyłam paczkę i spojrzałam na tę książkę, poczułam między nami to coś. Wiem, że to brzmi paskudnie śmiesznie, ale przysięgam, że naprawdę tak było! Zaczęłam czytać powieść Swanson z takim pozytywnym nastawieniem, że właściwie po pierwszej stronie byłam okropnie na tak! Przeczucie mnie nie zawiodło, bo ta lektura okazała się genialna! Była strzałem w dziesiątkę na mój zastój czytelniczy i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia.

Kitty Miller jest starą panną, a przynajmniej za taką się uważa i nie widzi dla siebie innego życia, niż niezależna kobieta z kotem — Aslanem — i współwłaścicielka księgarni, którą prowadzi z Friedą, swoją przyjaciółką od liceum. Ma kochających rodziców, którzy są na wakacjach na Hawajach i czyta kartki od matki, która nie może doczekać się powrotu do córki. Jej życie jest stabilne, monotonne, ale szczęśliwe i wtedy pojawiają się sny, w których… W których jest całkowicie inną osobą. Katharyn Andersson to matka, szczęśliwa żona i wzorowa pani domu. Nie ma tam Kitty, ona dawno przeszła metamorfozę. Pani Andresson ma wszystko, o czym Kitty skrycie marzy, a z czasem, gdy sny są coraz bardziej realne nie wiadomo, do którego świata naprawdę należy nasza bohaterka.

Dla mnie Wyśnione życie jest książką, która daje do myślenia. Pokazuje nam, jakie życie potrafi być przewrotne, a umysł figlarny, gdy nie potrafimy poradzić sobie z pewnymi sytuacjami, które nas dotykają. Jest o potrzebie przyjaźni, miłości i o stracie czegoś cennego, czego nic, ani nikt, inny nie zastąpi, a także o przetrwaniu, gdy los nie serwuje nam samych szczęśliwych chwil.

Bywały takie momenty, gdy kończyłam rozdział i myślałam sobie aha, wiem, co dalej się stanie i faktycznie, często moje teorie się sprawdzały, ale wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze, wręcz przeciwnie. Czytałam ją, czekając na to, czy moje domysły okazały się trafne. Poza tym styl pisania autorki jest bardzo przyjemny, płynnie się czyta to, co chce nam przekazać. Uwielbiam takie debiuty, jestem pod ogromnym wrażeniem!

Czy polecam? Po stokroć — oczywiście, że tak! Mam nadzieję, że przeczytacie i będziecie tak samo zachwyceni jak ja! Jeśli już czytaliście to koniecznie dajcie znać — jestem ogromnie ciekawa waszych opinii! Ja, szczerzę mogę powiedzieć, długo nie zapomnę o tej książce i o uroku, jakim na mnie rzuciła.


Za egzemplarz dziękuję:
Wydawnictwo Kobiece.

niedziela, 25 lutego 2018

„Mój pierwszy bal” — opracowanie zbiorowe



MÓJ PIERWSZY BAL || WIELU || WYDAWNICTWO JAGUAR
PREMIERA: 08.02.2018

Gdy pierwszy raz natknęłam się na zapowiedź tej książki, pomyślałam sobie, że to naprawdę może być ciekawa pozycja. Mój pierwszy bal to książka opracowana przez wielu autorów, między innymi przez Johna Greena, które dotyczą jednego wydarzenia — amerykańskiego balu, a przecież wiadomo, że w USA to jest naprawdę wielkie wydarzenie dla nastolatków, ale! Głównym powodem, dla którego po nią sięgnęłam, była właśnie jej budowa. Wielu autorów? Czy to się mogło udać? W pewnym stopniu tak.

Nie mogę powiedzieć, że Mój pierwszy bal mi się nie podobał, ale nie jestem też pewna słów tak, podobało mi się — ale to raczej oczywiste. Książka jest wytworem kilkunastu pisarzy i niemożliwym byłoby, aby styl każdego z nich przypadł mi do gustu. Opowiadania nie były złe — co prawda niektórych z nich nie rozumiałam, nie mogłam wyłapać ich puenty, ale niektóre od razu mnie porwały i było mi smutno, gdy się kończyły, a ja musiałam w tempie ekspresowym przestawić się na nowy świat, nowych bohaterów i nową sytuację. Opowiadania nie łączą się w całość, nie tworzą jedności, łączy je po prostu motyw balu.

Książka ta jednak ma swój urok. Czyta się ją szybko — opowiadań jest wiele, ale są krótkie, a przez to cały czas powtarzałam sobie no to jeszcze jedno, a potem zauważyłam, że następne też nie grzeszy długością i no te już będzie ostatnie! Takim sposobem książkę można połknąć na raz.

Ogromnie polecam ten zbiór opowiadań osobom, które kochają amerykańską rzeczywistość i życie w tamtym świecie, bo, o tak, jest zdecydowanie inny od naszego, ale jeśli ktoś nie lubi tamtych klimatów i istnego życia stylem american dreams, to nie będzie zachwycony lekturą.


Za egzemplarz dziękuję:
Wydawnictwo Jaguar.

niedziela, 4 lutego 2018

„Make Your Bed” — William H. McRaven


MAKE YOUR BED || WILLIAM H. MCRAVEN  || WYDAWNICTWO OTWARTE
PREMIERA: 31.01.2018

Zawsze miałam sceptyczne podejście do książek, które głoszą hasła: „Myślisz, że trudno jest zmienić świat?”, „ Możesz mieć wpływ na to, jak żyjemy” i inne temu podobne, ale zaciekawiła mnie postać, która książkę o takim haśle napisała. Admirał McRaven, dowódca armii Stanów Zjednoczonych — kompletnie nie wiedziałam, czego się po tej pozycji spodziewać i powiem wam, że naprawdę miło mnie ta mała książeczka zaskoczyła.

Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od posłania łóżka.

William H. McRaven głosi w tej książce proste, uniwersalne hasła, który każdy z nas zna, ale nie daje porad, jak dojść do tego, aby było lepiej bez odpowiednich argumentów. Każde hasło jest tak naprawdę tytułem, wstępem do krótkiej historii, z jego życia, która pokazuje, że naprawdę warto. Od ścielenia łóżka, po wiosłowanie i pączki w cukrze (brzmi przepysznie, prawda?). Proste rzeczy, proste przekonania naprawdę mogą nam pomóc w najtrudniejszych chwilach, wystarczy tylko chcieć.

Wiem, że to wszystko, co napisałam, brzmi bardzo infantylnie. Pomyślicie: kolejna książka z hasłami, które każdy zna, ale naprawdę daje do myślenia. Make Your Bed to przyjemna lektura, czyta się ją lekko, a historyjki w niej zawarte są naprawdę krótkie — są to wspomnienia admirała lub sytuacje, które przytrafiły się ludziom, którzy go otaczali.

Jeśli chcesz zmienić świat, skacz na łeb, na szyję.

Myślę, że jest to uniwersalna książka. Każdy daną historię odbierze na swój własny sposób, zależnie od tego, w jakiej sytuacji życiowej się znajduje. Mnie akurat trafił się czas sesji — głowa do góry, codziennie ścielenie łóżka i nie myślenie o porażce — ale jednocześnie musiałam mieć siłę oderwać się od Make Your Bed i poczytać notatki. Czy polecam? Oczywiście, że tak. Przeczytajcie i koniecznie dajcie znać, co o niej sądzicie!


Za egzemplarz dziękuję:
Wydawnictwo Otwarte.