TWIERDZA KIMERYDU || MAGDALENA PIORUŃSKA || NOVAE RES
|| 10/10
Zanim założyłam bookstagrama nie czytałam
fantastyki, naprawdę. Moje postrzeganie tej kategorii odmieniła Szóstka Wron,
ale Twierdza Kimerydu wniosła to na wyższy level. Jest to książka, która
porwała mnie nie tylko cudownym światem, bohaterami i oprawą graficzną, ale
także magią posługiwania się słowem przez autorkę. I z czystym sercem mogę
stwierdzić, że jest to najlepsza książka, którą w tym roku przeczytałam.
Albo zginę, albo zostanę jego niewolnikiem.
Anna Guiteerez ucieka z Miasta Krokodyli, gdzie
krwawo stłumiono pokojową konferencję i trafia do Twierdzy Kimerydu. W dostaniu
do miasta pomaga jej Tyrs Mollina, pół człowiek, pół raptor, który także jest
celem badań Anny. Nic jednak nie jest takie proste, jakim się wydaje i nie
każdy jest tym, za kogo się podaje. W Twierdzy Anna zaczyna nowe życie i
poznaje inne hybrydy, o których nie miała pojęcia. Poznaje moją Świętą Trójcę,
którą pokochałam całym sercem i bardzo między nimi miesza, jakby ich relacje
nie były wystarczająco pokręcone. Poza tym na jaw wychodzą sprawy z
przeszłości, które nie zostały zakończone i pozostawione z wieloma
niedopowiedzeniami.
Moja Święta Trójca (a właściwie Trójca + jeden) —
Tyrs, Tycjan i Tuliusz (i wspominane + jeden, Tulia). Tyrs uwiódł mnie swoim
buntem, niegrzeczną i nieposkromioną naturą. Tycjan ułożeniem, zasadami i
wdziękiem. Tuliusz, zdecydowanie mój ulubieniec, wykupił moje serce swoim
pozornym zagubieniem, urokiem i delikatnością (jego + jeden trochę psuje cały całokształt
mojego ulubieńca, ale bez Tulii byłby również niepełny).
Nie byłam gotowa na akceptację śmierci moich przyjaciół, nie byłam gotowa na te morderczą wędrówkę przez pustynię i desperacką walkę o życie.
Książka nie raz sprawiła, że moje serce biło
szybciej lub w ogóle przestało bić. Uwielbiałam dialogi między postaciami i ich
chemię. Zespół jaki tworzą TTT jest naprawdę wspaniały, każdy z chłopców
dopełnia siebie i sobie pomaga. Wątki romantycznie mocno namieszały w mojej
głowie i do tej pory o nich myślę. Zdecydowanie były mocno toksyczne, ale na
swój sposób piękne. Ostatnie strony książki… Złamały moje serce i zostawiły je
pozaszywane cienką nitką, która w każdej chwili może się przerwać.
Jeśli uwielbiacie dinozaury i przystojnych chłopców
z charakterkiem musicie poznać moją Świętą Trójcę z Twierdzy Kimerydu, a pan
Tulisz Donner na zawsze pozostanie w moim sercu.
Jeszcze nie raz usłyszycie ode mnie o tej świetnej książce!